Z dziennika
Oli.
21.11
znowu czuje smutek. Czemu? Mam wrażenie, że moje życie idzie do nikąd.
Nie wiem, czego chcę. A raczej wiem, ale nagle zdałam sobie sprawę,
jak jest daleko. Chcę uczyć angielskiego, być dobrym nauczycielem
języka. Ale widzę jak wiele trzeba do tego energii, zaangażowania i
chyba pamięci. Nie mam tego wszystkiego? Zaangażowanie mam, energię
przeciętną. Najgorzej jest z pamięcią. Przyswajam wolniej niż kiedyś.
Tak, chyba przez to czuję się taka niezguła, taka babowata. A chcę być
kobieca i powabna. Nie masz prawa być babowata? Nie masz prawa czuć
się słabiej? MAM PRAWO CZUĆ SIĘ SŁABIEJ! MAM PRAWO ODPOCZĄĆ OD PRACY I
LUDZI! Czas wolny pokazuje mi zawsze, że potrzebuję ludzi. Rozmawiać,
być z nimi, cieszyć się, bawić. Potrzebuję zabawy, towarzystwa ludzi
roześmianych, szczęśliwych, abym i ja mogła się bawić. A sama nie masz
radości w sobie? Mam, chcę się nią dzielić. Chcę tego od dawna. I co z
tym zrobiłaś? Poznałam kilka osób. Ale co z tym zrobiłaś?
Rzeczywiście. Zaniedbałam je. Chce to zmienić. Chce iść do W. do K.
Chcę poczuć radość bycia z ludźmi. Ale czy mam tę radość w sobie? Boję
się, tak, że nie mam w sobie radości. Bo przecież jest smutek. Ale
mimo smutku, jest i radość. Lubię się śmiać. Być... cieszyć się z
życia. Bo przecież na tyle jestem na ile pragnę być.
26. 11
dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego jak niewiele zależy ode mnie. Jak
niewiele zależy... jak blisko jest nieodgadnione, jak wiele zależy od
Boga.
A jednocześnie zdałam sobie sprawę, że nie mam w życiu wielu rzeczy,
które chciałabym mieć. Nic po mnie nie zostanie. Mieszkanie mamy,
samochód nie jest wieczny, książki? Zdjęcia? Nic, co byłoby dłuższe
niż jedno pokolenie. A dziecko? A ziemia? I znowu dochodzę do
wniosku... nie, moja egzystencja jest dobra. Czy będę żałowała czegoś
w życiu? NIE CHCĘ!
9.02.03
Znowu stwierdziłam, że potrzebuję adoracji. Potrzebuję towarzystwa
mężczyzny, z którym mogłabym flirtować, uśmiechać się itd. Po takim
kontakcie rozkwitam, jestem jak kwiat, który dostaje promień słońca.
Rozchylam płatki, otwieram się. Zeszły tydzień siedziałam w domu, z
nikim nie rozmawiałam – i skapcaniałam. Czułam niechęć, marazm, nic mi
się nie chciało. Trochę jest tego przyczyną zima, tego, że jest szaro,
trochę tego, że zdrowie mi szwankuje. Ale najbardziej brakowało mi
tego promyku, jaki daje kobiecie męskie zainteresowanie, uśmiech,
spojrzenie. Brak takiego zainteresowania sprawia, że najlepsze perfumy
tracą zapach, ciuchy nie cieszą. Trudno żyć bez tego. Ale co mam
zrobić, jak nie ma na co dzień takich rarytasów jak rozmowa, flirt?
Kurczę, chcę sama siebie doceniać, uśmiechać się do siebie w lustrze,
z miłością. Nie z narcyzmem, ale z miłością do siebie jako istoty
stworzonej przez Boga, na jego podobieństwo. Zaczynam uśmiechać się do
swojego odbicia w lustrze. Może wtedy i świat zacznie się częściej
uśmiechać do mnie?
12.02.03
doszłam do wniosku, że życie jest krótkie, a ja zastanawiam się nad
konwenansami. Mam ochotę przytulić się do kogoś – a martwię się o to
co będzie później i co powiedzą ludzie. Mam ochotę pobyć z kimś i
pojawia mi się to samo – co powiedzą ludzie w tej wsi? A przecież
ludzie byli, są i będą. I będą gadać, plotkować, bez względu na to czy
o mnie czy nie. A przecież to jest moje życie! To ja będą przytulać,
to ja będę blisko. Patrząc dookoła, a nie przed siebie tracę to, co
może mi się zdarzyć najlepszego. OK.! może zdarzyć się też nieciekawa
rzecz, ale nigdy się tego nie dowiem, jeśli nie zapytam, nie zbliżę
się. Tracę możliwość dokonywania i dobrych i złych wyborów,
jakichkolwiek wyborów. A przecież w tym roku mam nie żałować. Niczego.
Chcę stanąć i wiedzieć, że to co wybrałam było dobre w tym czasie i w
tym miejscu – inaczej
|