Chcemy być sobą...
Usłyszałem dzisiaj w radiu młócenie tych słów, co współcześni
nazywają modną piosenką. Słowa te wydają się tak mądre, iż pociągają
swoim brzmieniem. Przecież to jasne, że każdy człowiek pragnie jak
najpełniej realizować się w życiu i ma do tego prawo, należne mu jako
istocie duchowo-cielesnej, istocie stworzonej przez Boga. Co jednak te
słowa oznaczają? Jakie niosą treści? Jak można pojmować je bez
głębszej refleksji?
Zanim bowiem spróbuję być sobą, muszę bez wątpienia dobrze
zobaczyć kim jestem? Jakim chcę być? Co jest we mnie i jak to mogę
realizować? Czy widzę siebie takiego, jakim jestem, czy może nie znam
prawdy o sobie? Czy chcę zobaczyć prawdę, czy wolę złudzenia? A może
mam wyimaginowany obraz siebie i robię wszystko, by go realizować i
nic mi się nie udaje? Czy może mi się to udać, jeżeli jest to tylko
wyobraźnia, a nie rzeczywistość?
„Chcę być sobą”. Czy to znaczy, że chcę mieć możliwość
realizowania każdej zachcianki? Czy mogę w swoim życiu pomijać inne
osoby? Nie ważne są ich prawa? Chcę być całkowicie niezależny od praw
i potrzeb innych ludzi? Nic mnie oni nie obchodzą?
„Chcę być sobą”. A co jest dla mnie ważne? Jakimi wartościami się
kieruję? Do czego chcę dążyć? Czy akceptuję jakieś wzorce zachowań,
czy może kieruję się tylko chwilowymi popędami? Co jest fundamentem
mojego rozwoju? A może nie mam żadnego fundamentu i chcę tylko
realizować siebie w oparciu o cząstkowe doznania? Nie mam wizji swego
rozwoju i nie zależy mi na tym. Tylko czy taka postawa jest realna?
Czy można się rozwijać, realizować bez trwałych wartości? Pewnych,
niezmiennych, nienaruszalnych? Czy można budować solidny dom bez
fundamentów?
Jezus Chrystus nawołuje mnie do troski o własne zbawienie, a więc
do troski o samorealizację. Przytoczone zatem wezwanie jest dobrym i
szlachetnym, zgodnym z moim powołaniem do szczęścia. Mogę jednak tylko
realizować się w rzeczywistości, w świecie realnym, a więc
uwzględniającym wszystkie uwarunkowania. Podstawą wydaje się dobre
poznanie siebie. Moich możliwości i predyspozycji. Uczciwe
przyglądanie się sobie daje mi gwarancję rozwoju rzeczywistego, a nie
pozornego. Moja wyobraźnia może być tylko wsparciem dla podejmowania
kolejnych decyzji związanych z moim kształtowaniem własnej osobowości.
Uczciwość wobec siebie prowadzi do uczciwości wobec drugiej osoby.
Nie mogę bowiem pomijać w swoich planach praw i potrzeb drugiego
człowieka. On ma takie samo prawo do bycia sobą, jak ja. Nie mogę tego
prawa lekceważyć.
Ks. Marian |