Trzeźwość a
rzeczywistość.
Bóg, Stworzyciel nieba i ziemi, stworzył również mnie, człowieka.
Stworzył mnie z miłości i obdarował mnie pragnieniem szczęścia. To
pragnienie, jak inne pragnienia, będzie zaspokojone. On mnie o tym
zapewnia i nie mam podstaw, by Mu nie wierzyć. Jestem więc stworzony
do szczęścia. Do pełni. Osiągnięcie tej pełni nie może jednak nastąpić
bez mego udziału. Przez życie w tym, co jest tu i teraz, mam się
przygotować do przyjęcia pełnego szczęścia. W tej rzeczywistości,
która mnie otacza, szukam własnej, jedynej dla mnie, drogi do
osiągnięcia zbawienia, a więc szczęścia. Mogę się zbawić tylko
znajdując swoje właściwe miejsce w otaczającej mnie rzeczywistości.
Pierwszym krokiem do działania w kierunku zbawienia jest
rozpoznanie świata, w którym żyję, jest właściwe poznawanie
rzeczywistości zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. By to
poznawanie było zgodne z prawdą, by było niezafałszowane, muszę mieć
jasny umysł i sprawne zmysły. Te cechy mogę osiągnąć tylko poprzez
trzeźwość. Każda, nawet najmniejsza ilość środka zmieniającego
świadomość, zakłóca moją trzeźwość, wykoślawia obraz rzeczywistości.
Przez alkohol, narkotyki, leki czy inne wynalazki uderzające w
trzeźwość, staję się niezdolny do poznawania prawdy o rzeczywistości.
Nie mogę dotrzeć do prawdy, bo mój aparat poznawczy staje się
niesprawny. Widzę rzeczywistość inaczej, niezgodnie z prawdą.
Przechodzę do świata wyobrażeń i mitów.
Czy dostrzegam to zagrożenie w wystarczającym stopniu? Czy tak
bardzo zależy mi na okłamywaniu siebie? Czy znajduję realizację swoich
pragnień i dążeń? Co mnie popycha do ucieczki przed prawdą o
rzeczywistości? Dlaczego boję się mojego tu i teraz?
Ks. Marian |