Dziecko
podmiotem wychowania.
Usłyszałem kiedyś takie wyznanie. Spytałem dorosłego mężczyznę,
czy może ojciec bił go, gdy był dzieckiem. Wtedy on odpowiedział:
”Gdyby mnie chociaż bił”. Zdumiewająca odpowiedź. Jak bardzo ten
człowiek czuł się niedostrzegany przez rodziców. Jak bardzo brakowało
mu zainteresowania ojca . Jak bardzo był spragniony miłości, której
najbliżsi mu ludzie tak mu skąpili. Potrzebował opieki rodziców,
chciał czuć się dla nich ważny i być przez nich zauważany. Robił
wszystko, by zwrócić na siebie uwagę, nie przyniosło to jednak żadnych
rezultatów i czuł się nieszczęśliwy. Nikt nie potrafił zastąpić mu
rodziców i ten brak rzutuje na całe jego życie.
Słyszy się dużo obecnie o wychowaniu bez stresowym, na luzie.
Często sprowadza się myślenie o tym do najprostszych form, do
pozostawieniu dziecka samemu sobie. W oparciu o szczytne hasła
szacunku dla dziecka, o potrzebie dania dziecku wolności, o
zaspakajaniu podstawowych potrzeb dziecka ignoruje człowiek podstawowe
obowiązki rodziców wobec dziecka. Nie dostrzega się potrzeby
przekazania dziecku tych wartości i zasad, które pozwolą mu przeżywać
swoje życie w zgodzie ze sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem. Sami
borykając się z różnymi problemami, nie potrafimy zobaczyć potrzeby
przygotowania dziecka do reagowania na problemy świata. Dziecko
potrzebuje wyraźnych wzorców, jednoznacznych rozróżnień między dobrem
i złem. Potrzebuje przygotowania do życia zarówno intelektualnego, jak
i emocjonalnego czy duchowego. Szuka prawdy o życiu i prawdy w życiu.
To właśnie rodzice mają obowiązek zadbać o zaspakajanie potrzeb
dziecka i nikt ich z tego obowiązku nie może zwolnić. U nich dziecko
najpierw szuka wskazówek dla poznawania świata. U rodziców dziecko
szuka zapewnienia mu bezpieczeństwa nie tylko materialnego, ale i
psychicznego, czy duchowego. Oni są dla dziecka pierwszymi
nauczycielami, ochraniarzami i autorytetami. To rodzice uczą kochać,
ufać, żyć zgodnie z Przykazaniami Bożymi, które dają dziecku pewność
siebie i chronią przed lękami, zaburzeniami czy atakami zła.
Wprowadzanie dziecka w życie, uczenie go, nie może polegać tylko
na przekazie słownym. Jest to za mało. Dziecko szuka i potrzebuje
wzorców postępowania. Wbrew dosyć powszechnej opinii wydaje się, że
dziecku współczesnemu bardzo zależy na znalezieniu autorytetu, na
którym mogło by się oprzeć. Zależy na autorytecie trwałym, stabilnym,
jednoznacznym. Dziecko chce więcej widzieć, niż słyszeć. Chce widzieć
słowa wcielane w życie codzienne. Stąd potrzeba przykładów
postępowania, a mniej mówienia o postępowaniu. Mniej słownych zasad,
więcej czynów. Jest to bardzo poważne wymaganie stawiane wszystkim
wychowawcom dziecka. Jest to szukanie prawdy w życiu. Stały egzamin
uczciwości i autentyczności dorosłych, a także sprawdzian miłości do
wychowanka. Jeśli mnie kochasz, to pokaż mi to czynem. Koniecznym
zatem wydaje się stały rachunek sumienia każdego z nas. Już sama
świadomość tej sytuacji wytwarza silny stres i często napawa lękiem.
Może dlatego Ojciec Święty tak często przypomina słowa Chrystusa: „Nie
lękajcie się!”
Rachunek sumienia jest potrzebny każdemu z nas, bowiem jesteśmy
świadomi własnych błędów i niedociągnięć. Widzimy własne słabości,
które nas często paraliżują i przerażają. Kiedy jednak umiemy dzielić
się swymi uczuciami, dziecko nas zrozumie i potrafi kochać nas takimi,
jakimi jesteśmy. Dziecko ceni sobie naszą uczciwość i życie w
prawdzie.
Ks. Marian |