| Kim naprawdę 
          jestem?
 
 Już wieczór. Siedzę nad maszyną i trudno mi uporządkować kłębiące 
          się myśli. Wybrałem trzeźwość jako najważniejszą wartość w moim życiu. 
          Jest to dla mnie bardzo ważne, bo jestem człowiekiem uzależnionym. 
          Wydawało mi się, że idąc drogą trzeźwości, zrobiłem już bardzo wiele. 
          Oto jednak, gdy częściowo uporządkowałem swoją przeszłość, pojawiło 
          się nowe pytanie, to, które postawiłem na początku swych refleksji: 
          kim naprawdę jestem? Chodzi o moje człowieczeństwo, o moją pozycję, 
          moje miejsce w otaczającym mnie świecie. Co to znaczy „być 
          człowiekiem”? Co mnie zasadniczo odróżnia od innych bytów? Co świadczy 
          o moim człowieczeństwie? Czy człowiekiem się jest, czy też człowiekiem 
          się staje?
 Zauważyłem, że te pytania wielu moich przyjaciół uzależnionych 
          przerażają, wywołują w nich lęk. Trzeba bowiem tutaj odważnie 
          „dotknąć” swojej duchowości. Odkrywam głębię swego bytowania. 
          Odnajduję zasadę życia, duszę nieśmiertelną. Odczuwam coraz mocniej 
          potrzebę zajęcia się wartościami duchowymi. Teraz odważnie pytam o to, 
          w co wierzę, o moje przekonanie o istnieniu Boga, o Jego obecności w 
          moim życiu.
 Idąc drogą trzeźwości dostrzegam działanie Boga bardzo wyraźnie w 
          różnych momentach związanych z moim uzależnieniem. Bez Niego nie 
          poradziłbym sobie. Obecnie czuję potrzebę przyjęcia odpowiedzialności 
          za moje życie duchowe, religijne. Czy jestem świadom tego, że jestem 
          związany z Bogiem poprzez dane mi przez Niego życie? Czy chcę iść 
          drogą Jego przykazań? Czy Bóg w moim życiu jest Osobą Najważniejszą? 
          Czy czuję się dzieckiem Bożym? Czy dostrzegam związek między moją 
          trzeźwością, a życiem wiarą? Czy jestem gotów poddać się działaniu 
          łaski Bożej i nie przeszkadzać Bogu w likwidowaniu moich wad? Czy chcę 
          pozbyć się moich wad? A może jestem do nich zbyt przywiązany?
 Teraz rozumiem, że w tym właśnie momencie mojego życia rozpoczyna 
          się dopiero prawdziwa praca nad trzeźwością, nad przekształcaniem 
          siebie, nad własnym rozwojem. Nie mogę tego uczynić tak długo, jak 
          długo nie określę swego właściwego miejsca, jak długo nie dostrzegę 
          swojej duchowości, potrzeby silnej wiary i bezgranicznego zaufania 
          mojemu Stwórcy.
 Dotychczasowa praca była więc tylko przygotowaniem do właściwej 
          pracy, do odważnego zajęcia się wartościami ponadczasowymi, duchowymi.
 
 alkoholik
 |