Wiara w
procesie trzeźwienia.
Jestem alkoholikiem. To stwierdzenie stało się początkiem mojej
nowej drogi życiowej. Co z kolei wywołało potrzebę uważniejszego
przyglądania się sobie, prowadziło do głębszego wglądu we własne „ja”.
Proces ten trwa już wiele lat. W moim życiu wiele się zmieniło.
Zacząłem traktować siebie poważniej, z większą uwagą przyglądałem się
własnym słabościom i umiejętnościom, by z większą odwagą podchodzić do
pracy nad ułomnościami i większym zaangażowaniem rozwijać to, co
pomaga realizować dobro.
Mogę zatem powiedzieć, iż bolesna prawda o mnie stała się bodźcem
do podjęcia nowych kroków w realizowaniu siebie i prowadziła do nowych
odkryć ważnych w dalszym moim życiu. Czy jednak byłbym zdolny do
podjęcia troski o trzeźwość sam, bez pomocy innych? Czy zdołałbym coś
zrobić nie czując i nie dostrzegając działania Boga, jego łaski? Co do
tego nie mam żadnych wątpliwości. To wiara w Boga, w Jego Opatrzność i
moc, w Jego miłość do mnie jest fundamentem rozwoju mojej trzeźwości,
jest źródłem pogody ducha i oparciem w chwilach trudnych, w chwilach
zwątpień i wahań. Wierzę, że to On, Bóg, w początkach mojego
trzeźwienia postawił na mojej drodze ludzi, którzy chcieli i potrafili
mi pomóc. Podobnie ważną rolę w moim trzeźwieniu odegrały: wspólnota
Anonimowych Alkoholików i Anonimowych Narkomanów.
Wracam dzisiaj do wspomnień początków mojego trzeźwienia
zaniepokojony głosami docierającymi do mnie a związanymi ze znaczeniem
Wspólnot w procesie trzeźwienia. Okazuje się, że są ludzie, którym
przeszkadza to, iż w programie wspólnot zbyt dużo mówi się o Bogu i
zbyt wielką rolę przypisuje się wierze w Boga. Istnieje obawa, że
wiara w Boga może stać się przyczyną uciekania od problemów i
niewłaściwego, zdaniem niektórych ludzi, podejścia do własnego
rozwoju.
Nie jestem z wykształcenia ani psychologiem, ani psychoterapeutą i
nie zamierzam polemizować na temat różnych teorii czy systemów
mówiących o człowieku i jego funkcjonowaniu. Sam jednak korzystałem z
różnych treningów psychoterapeutycznych, owszem, za zgodą fachowców,
przez wiele lat prowadziłem treningi, co pozwoliło mi wyrobić sobie
pewne, podbudowane praktyką, zdanie o zadaniach i zasadach
psychoterapii. Uprawnia mnie do tego także wiedza z zakresu
psychologii racjonalnej i pedagogiki. Znowu mówię o tym nie bez
przyczyny. Dla mnie bowiem psychoterapia jest taką formą pomagania
człowiekowi, która dąży do tego, by człowiek odkrywał i poznawał
siebie samego, swoje potrzeby i pragnienia i uczył się realizować je w
sposób wolny i odpowiedzialny dla własnego dobra. Poprzez umiejętne
działania pomagający, szanując wolność i godność człowieka, ułatwia mu
docieranie do najgłębszych warstw jego osobowości i świadomości. Bez
wątpienia w tym działaniu psychoterapeutycznym ważna jest wizja
człowieka, jaką kieruje się trener. Ważniejsze jest jednak to, co
reprezentuje sam zainteresowany i jakimi się kieruje wartościami. Nie
wolno mi ograniczać jego potrzeb nawet wtedy, gdy mam inne poglądy i
widzenie rzeczywistości. Moim zadaniem, zadaniem terapeuty, jest
dostrzeżenie jego potrzeb, pragnień i dążeń i pomoc w uświadomieniu
ich przez niego samego. Pierwszym więc i zasadniczym celem
psychoterapii, jak ja to widzę, jest dobro tego, który chce skorzystać
z mojej pomocy. To on ma zadecydować o wyborze drogi życiowej, także
wyrazić zdecydowanie chęć trzeźwienia lub pozostać czynnym
alkoholikiem czy narkomanem. Z jego decyzją wiąże się odpowiedzialność
za dalsze życie i nikt mu tej odpowiedzialności nie może odebrać.
alkoholik |